Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2021

Dobry wpierdol nie jest zły. Klaustrofobia.

Obraz
Zdanie powtarzane przeze mnie w kółko i w kółko. Na okrągło. Bez przerwy.  "Potrzebuję braku kontroli!!!!!!!!!!!!!!!"  Tylko czy to aby nie idzie dalej...? Czy to nie jest tak, że potrzebuję czuć się wręcz klaustrofobicznie w relacji?  Wiem, że byłabym wściekła. Furia czekałaby za każdym rogiem. Szamotałabym się na łańcuchu ze wszystkich sił. Szczęśliwa jak dziecko w piaskownicy. Nabzdyczone dziecko. I to takie, które nabzdyczy się jeszcze bardziej jak usłyszy, że czas do domu.  Chcę, żeby wymagano ode mnie niemożliwego, bo wtedy czuję, że muszę się starać. A czuję, że muszę się starać, kiedy wymaga się ode mnie więcej, niż sama od siebie wymagam; kiedy każde niedociągnięcie, nawet najmniejsze, stanowi surowo karany czyn niedopuszczalny.  Kiedy jestem w zasięgu jego rąk, to nie aż taki problem. Potrzeba jest zaspokojona poprzez fizyczne, klaustrofobiczne odczucie wynikające z braku wyboru. Cóż, jak się będę stawiać, to w końcu dostanę w pysk. Ot, się skończy moja wolność. Tyl

Grunt to...

Obraz
Grunt to mieć plan.  Znaczy...  To dopiero połowa gruntu jest. Druga połowa jest wtedy, kiedy oprócz posiadania planu, ma człowiek postanowienie, żeby się tego planu trzymać.  Chociaż w zasadzie...  Tak w zasadzie, to ten grunt chyba jednak trzeba podzielić na trzy części.  Plan. To raz. Chęci do realizacji. To dwa. A trzy... Trzecia część wymaga tego, żeby nie zniechęcać się, kiedy pierwsze dwa punkty wezmą w łeb.  Bo zawsze biorą. Albo plan niedostosowany do realiów; albo nie ta faza księżyca i nagle wszystko wydaje się bez sensu i znikają chęci wszelakie; albo ni z tego, ni z owego wszystko wywraca się do góry nogami i nagle trzeba z końca układu pokarmowego wytrzasnąć nowy plan i nowe pokłady chęci (no bo przecież jak poprzedni plan wybrał się na wycieczkę i nigdy nie wrócił, to ten nowy też może, więc w sumie po co zaczynać). No dobrze. To co z tym planem?  Plan jest prosty.  Po pierwsze, przestać sobie dawać przyzwolenie na żarcie wszystkiego, co mi wpadnie w ręce i nie spierdala