Dobry wpierdol nie jest zły. Klaustrofobia.

Zdanie powtarzane przeze mnie w kółko i w kółko. Na okrągło. Bez przerwy. 

"Potrzebuję braku kontroli!!!!!!!!!!!!!!!" 

Tylko czy to aby nie idzie dalej...? Czy to nie jest tak, że potrzebuję czuć się wręcz klaustrofobicznie w relacji? 

Wiem, że byłabym wściekła. Furia czekałaby za każdym rogiem. Szamotałabym się na łańcuchu ze wszystkich sił. Szczęśliwa jak dziecko w piaskownicy. Nabzdyczone dziecko. I to takie, które nabzdyczy się jeszcze bardziej jak usłyszy, że czas do domu. 

Chcę, żeby wymagano ode mnie niemożliwego, bo wtedy czuję, że muszę się starać. A czuję, że muszę się starać, kiedy wymaga się ode mnie więcej, niż sama od siebie wymagam; kiedy każde niedociągnięcie, nawet najmniejsze, stanowi surowo karany czyn niedopuszczalny. 

Kiedy jestem w zasięgu jego rąk, to nie aż taki problem. Potrzeba jest zaspokojona poprzez fizyczne, klaustrofobiczne odczucie wynikające z braku wyboru. Cóż, jak się będę stawiać, to w końcu dostanę w pysk. Ot, się skończy moja wolność. Tylko jak uzyskać podobny poziom będąc na odległość, nie stawiając jednocześnie dominującego w roli mikro-managera? 

Kurwa. 

Może trzeba sobie to wszystko w chuj podarować. Przecież i tak zawsze uważałam, że to nie ma racji bytu, że prędzej czy później musi upaść. Nigdy nie poznałam pary, która na dłuższą metę działałaby na takich zasadach, choć trochę ludzi przewinęło się przez mój komputer. Zresztą nie tylko komputer. 

https://cutt.ly/vxUSel5
Może trzeba ograniczyć się do okazyjnego wpierdolu. 

Przecież dobry wpierdol nie jest zły! 

Siedzi mi w głowie pierdyliard trzy scenariusze. 

"Pytaj czy możesz wyjść. Pytaj czy możesz pić. Gotuj. Tyle a tyle. Pytaj czy możesz wydać. To mnie drażni, zmień to. Spóźniłaś się, nie wolno Ci przecież. Podoba mi się to, naucz się robić to lepiej. Chcę to dzisiaj zobaczyć, tylko pamiętaj, najpóźniej do 20. Jesteś moja, nie wolno Ci bez pozwolenia. Nie pozwalaj sobie, masz dobrze o mnie świadczyć. Zrobisz to, bo dzięki temu, Twoje ciało sprawi mi większą przyjemność. Nie interesuje mnie, że boli, chcę zobaczyć ślady! Twoje fochy mnie nie interesują, zrobisz czego od Ciebie wymagam, bo jesteś moja i to ja decyduję." 

Wydają mi się realistyczne, choć podobno chcę robota. 

Może to jest dla mnie wyjście. Naumiem się robotyki i zbuduję sobie Pana. Skrojonego idealnie na moje potrzeby. I tak oto nierealne stanie się realne! 

Kurwa. Tylko wtedy i tak będzie robił to co JA chcę, czyyyyyliiii kontrola będzie w moich rękach. 

Jakby się nie obrócił, dupa zawsze z tyłu. ZAWSZE. 

A może trzeba zacząć czerpać przyjemność z tego, że nikt nie jest w stanie zaspokoić moich popieprzonych potrzeb, więc nie dostaję tego, czego chcę, więc nie mam nad tym kontroli. I nawet to od Pana zależy! Same plusy, kurwa, same plusy... 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Królowa szukania dziury w całym.

Grunt to...

Już nie.