Modlitwa do Wielkiego Boga Klimatu.

Kiedy znajduję uzasadnienie dla swojego nieposłuszeństwa, jestem w stanie to przełknąć. Znoszę konsekwencje, uczę się, wyciągam wnioski i idę dalej. Sprawa nie jest aż tak prosta, kiedy rzeczonego uzasadnienia brak. No bo owszem, nawet jeśli wmawiałam sobie, że wybrana przeze mnie droga jest jedyną słuszną, to podskórnie zdawałam sobie sprawę, że nijak nie uda mi się uratować skóry. Niezadowolenie oraz wynikające z niego konsekwencje nie są dla mnie żadnym zaskoczeniem. Spierdoliłam sprawę, trzeba wypić piwo, którego się nawarzyło. W zasadzie całkiem świadomie, kontrolując przebieg wydarzeń, podejmując decyzje. Inaczej sprawa ma się, kiedy w grę wchodzi bezmyślność. Tego to ja, kurwa, nie trawię. Chociaż, w zasadzie, brzmi to strasznie: "Jest ok, kiedy spierdolę świadomie. Jak mi się noga omsknie... Łooo, panie, wtedy to już chujnia.". Tak. Zdaję sobie sprawę jak to brzmi. Kiedy nieposłuszeństwo zadziewa się samo, czuję że tracę kontrolę. A nie ...